Część1
-Czyś ty zwariowała! Niby jak mam zdążyć na 17.00 z Niemiec do Polski. Nawet jak by nam nie wyszło to i tak bym nie zdążyła...Duśka gdzie jest ta cholerna rozpiska piosenek?!- cała w nerwach kręciłam się po garderobie, krzyczałam na wszystkich i jeszcze gadałam przez telefon.
Za 20 minut miał zacząć się nasz pierwszy promocyjny koncert w Niemczech w Berlinie. Super nie?! Tylko był jeden problem nigdy nie występowałam przed taką publicznością i w tak profesjonalnych warunkach więc miałam cholerną tremę. Poza tym ten występ miał zadecydować o naszych dalszych losach. Czy będziemy mogli dalej występować w Niemczech i czy ludzie którzy do tej pory się nami interesowali będą pomagać nam dalej. Totalny stres i nerwy.
-Masz ją na biurku –Duśka ,która odgrywa rolę kogoś w rodzaju naszej menadżerki (świetnie mówi po Niemiecku i zapoznała nas z tymi ludźmi którzy teraz umożliwiają nam ten występ), też się nieźle denerwowała.
Skończyłam gadać przez tela i weszłam do pokoju obok po rozpiske ,gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Dusia otwórz!
Przeglądałam kartki leżące na biurku i szukałam rozpiski. Gdy ją znalazłam usłyszałam rozmowę po....niemiecku.
-Macie może pożyczyć tusz do rzęs?- to był dziwnie znajomy chłopięcy głos, ale go nie skojarzyłam.
-Ej dziewczyny chodźcie już- do garderoby wpadła Monika(nasza basistka)- wszyscy czekają.
-No już idziemy. Ana masz może gdzieś jakiś tusz do rzęs żeby Billowi pożyczyć.
Wzięłam kartkę z biurka i wychodząc z pokoju powiedziałam –Ta. Idź już.
Przeszłam między dwoma niewiele wyższymi ode mnie chłopakami patrząc się w kartkę. Podałam ją wychodzącej Duśce i wyjęłam maskarę z szafki. Gdy się odwróciłam żeby podać ją ciemnowłosej postaci totalnie mnie zatkało. Przede mną stali Bill i Tom Kaulitz! Otworzyłam lekko usta „O Boże ja chyba śnię”- pomyślałam (na początku nie skojarzyłam że to może chodzić o Billa Kaulitz i że Tokio Hotel też mogą tu być).
-Dzięki- powiedział Bill biorąc ode mnie tusz.
A widząc że mnie trochę zatkało zaśmiali się. Obaj. Tak słodko że i ja się lekko uśmiechnęłam.
-Nie ma sprawy- wydusiłam z siebie cicho.
Monika pociągnęła mnie za rękę mówiąc szybko –Dobra później się w nich po wpatrujesz. Choć bo się zaraz spóźnimy.
-Jasne. To do zobaczenia, mam nadzieje- dodałam ciszej i wychodząc z garderoby uśmiechnęłam się do bliźniaków.
-Czy ty widziałaś to co ja, jeny Monika to byli naprawdę oni- oczy nadal miałam wielkie jak bym dopiero co ducha zobaczyła i obejrzałam się za siebie. Bliźniaki właśnie wyszli z naszej garderoby i szli w przeciwną stronę.
-Tak to były te dwa obojnaki- zaśmiała się Mika.
-Boże widziałam Billa i Toma jeny- piszczałam podchodząc do Sylwii(gitarzystki),Dawida(perkusisty i przy okazji jedynego chłopaka w naszym zespole nie licząc tancerzy oczywiście) i Duśki.
Właśnie zapomniałabym. Normalnie w zespole jest jeszcze 5 tancerzy(3 dziewczyny i 2 chłopaków), którzy czasem też robią za chórek i pomagają mi śpiewać, ale tylko czasem z nami występują na scenie i nie mogli na razie przyjechać z nami do Berlina).
-Dobra to fajnie, ale wyluzuj bo zaraz wychodzicie- Duśka zawsze wie co powiedzieć ech.-A po występie idziemy na obiad i dołączą do nas Piret i Gerard.
Piret i Gerard to ludzie, dzięki którym możemy dziś tu zagrać i to od ich decyzji zależy czy tu zostaniemy na dłużej.
-Oki spoko- to mówiąc wzięłam mikrofon do ręki.
Miałam zarąbistą tremę, Śpiewam jedną piosenkę po Angielsku potem dwie po Polsku i na koniec jedną po Niemiecku.
Nagle usłyszałam perkusję –O cholera to już- spojrzałam na Rudą, a ona popchnęła mnie w stronę sceny. Głęboki oddech i zaczęłam śpiewać. Po pierwszej piosence powiedziałam(po niemiecku oczywiście) –Cześć! Jak się macie?!
Kilka osób krzyknęło ,że okej, inni byli raczej cicho. Trochę głupio mi się zrobiło ale co robić musze śpiewać dalej. Przed ostatnią piosenką znowu przemówiłam ,ale strasznie się bałam żeby głos we mnie nie zamarł.
-Specjalnie na tą okazją napisałam piosenkę po niemiecku. Jej tytuł to „Gluck”- tuż po tych słowach zabrzmiały pierwsze akordy gitary i zaczęłam śpiewać.(tu tekst po polsku)
„Kiedyś było cicho i nic nie działo się
Kiedyś byłam tylko ja i byłeś ty
Nie liczyło się nic, nie liczyłam się ja
Chciałam cię mieć przy sobie ale nigdy cię nie spotkałam
Teraz chcę byś szczęśliwa
By nic nie działo się
Bo być przy tobie
O tym tylko śnię
Szczęście...tak obce słowo te...
Gdy skończyłam śpiewać kilka osób(ku mojemu zaskoczeniu) płakało. Ale zaskok, czyli chyba im się podobało.
-Dzięki za wszystko .-gdy tylko się odwróciłam usłyszałam piski i krzyki. Ukłoniłam się więc i z uśmiechem na ustach zeszłam ze sceny.
-Ale było świetnie- cały czas uśmiechnięta przytuliłam się do Dusi, potem do Moniki, Sylwii i Dawida.
-Było zajebiście!- Mika jak zwykle trafiła w sedno.
-Dziewczyno jesteś niezła- Dawid zabębnił pałeczkami po ścianie.
-Widziałaś ci ludzie płakali po „Gluck”- Sylwia też była nieźle zaskoczona.
-No tylko mam nadzieję że to wystarczy.
-Dobra złotka to teraz na obiad- Dusia objęła mnie i Sylcie ramieniem.
Sylwia obróciła się i za chwile spojrzała na mnie dziwnie.
-Co się stało?
-Przywidziało mi się chyba coś.
-Co?
-Wydawało mi się że widziałam tego Billa i tego z tymi dredami.
-Gdzie.- obróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Szkoda.
-Ech chodźmy już laski- Dav chyba zgłodniał więc poszliśmy na obiad.
Ja zamówiłam paste z serem.
-To ulubione danie Kaulitzów- westchnęłam wkładając ostatnią porcję makaronu do ust.
-Ty patrz o wilku mowa- Sylwia pokazała palcem na stolik kilka metrów od naszego po mojej lewej stronie. Ja brałam właśnie łyk soku i o mało się nie zakrztusiłam gdy zauważyłam że przy tym stole siadają właśnie TH, którzy popatrzyli w naszą stronę. Oczywiście moja ekipa zaczęła się śmiać ale na całe szczęście podeszli do nas Piret i Gerard.
-Cześć dzieciaki widzę że już zauważyliście Tokio Hotel –Piret powitała nas promiennym uśmiechem, a my wpadliśmy w śmiech.
-No tak jakby- powiedziałam.
-No więc przechodząc do setna- Gerard usiadł koło nas Więc wypytaliśmy ludzi i...
-Potrzebowaliście przynajmniej 37% żeby zostać...
-A uzbieraliście 59%.
-Czyli zostajemy/!
-Jeśli tylko chcecie.
-TAAAK!!! Udało się!- z radości aż krzyknęłam ,a reszta zespołu zrobiła to zaraz po mnie.
Na szczęście na sali nie było nikogo... zaraz nikogo poza TH.
Usłyszeliśmy brzdęk. To Georgowi spadł widelec.
-Sorki –krzyknęła Monika ,a ja pomachałam chłopakom uśmiechając się, oni się zaśmiali, a Bill coś im powiedział. Ciekawe co?!
-To jak idziecie na Live National?
To taka impreza w klubie niedaleko naszego hotelu ,gdzie wstęp mają tylko nieliczni i mieszkańcy hotelu.
-Jasne trzeba się zabawić nie Ana?
-Ta Miśka jak zawsze- zaśmiałam się i „przybiła” z Miką ”piątkę”.
Wychodząc ze stołówki spojrzałam jeszcze na chłopaków, ale oni chyba tego nie widzieli.
Dodaj komentarz